Według mnie

WIELKANOCNE TRADYCJE WCZORAJ I DZIŚ

wielkanocne tradycje

Święta Wielkiej Nocy nie należały do moich ulubionych, kiedy byłam dzieckiem. WEDŁUG MNIE, choć pewnie nie tylko według mnie, nie miały w sobie tej magii, co Boże Narodzenie. Zmiana nastąpiła, gdy dorosłam, dojrzałam. Teraz cieszę się na nie oraz na to, co ze sobą niosą: bliskie spotkania, okazje do rozmów od serca, oderwanie się od codziennej gonitwy, spokój.

W okolicach Bożego Narodzenia na blogu pojawił się wpis o mocno świątecznej tematyce. W trakcie jego pisania niemal przeniosłam się do przeszłości. Niemal poczułam smak potraw i zapach domu przepełnionego przedświątecznymi przygotowaniami. Pomyślałam sobie więc, że z racji zbliżającej się Wielkanocy również warto odbyć taką sentymentalną podróż. I opowiedzieć, jak kiedyś i obecnie wyglądają wielkanocne tradycje w moim domu. Czy się diamterlanie od siebie różnią? Nie do końca, chociaż pewne aspekty uległy zmianie. Jest inaczej, choć może jest to przede wszystkim efekt zmiany perspektywy. I patrzenia na pewne kwestie dorosłym okiem.

Wielkanocne tradycje u babci na wsi

Z czym mi się kojarzą wiosenne święta? Przede wszystkim z kulinarnymi przygotowaniami. Nie tak solidnymi jak grudniowe, to fakt. Babcia jednak wychodziła z założenia, że najgorszym scenariuszem byłby ten, w którym miałoby zabraknąć jedzenia (kwitowane zwykle przez nią stwierdzeniem lepiej niech zostanie, niż ma zabraknąć). Nigdy co prawda do tego nie doszło, ale przezorny zawsze ubezpieczony… Nieodłącznym elementem świątecznego stołu były ciasta. Babcia smacznie gotowała, jednak z wypiekami nie było jej po drodze. Zajmowała się tym sąsiadka. Jednym z moich obowiązków było udanie się do niej i przyniesienie sernika, jabłecznika i makowca. Wizyty te miały w sobie nieodparty urok i coś z dostojeństwa. Może dlatego, że był to dom nauczycielski, mieszczący się w dawnej szkole. W poniemieckim domu, w którym zachowały się charakterystyczne biało – czarne płytki podłogowe. A może dlatego, że sąsiad, emerytowany dyrektor szkoły, zwykle rozwiązywał przy stole krzyżówki, posiłkując się encyklopedią. Robiło to wrażenie.

Wiejskie wielkanocne tradycje to także chodzenie ze święconką do pobliskiej kapliczki. Jako że wioska babci jest na tyle mała, że nie ma w niej kościoła, to właśnie pod kapliczką zbierali się wszyscy mieszkańcy. Z każdym rokiem jedni coraz więksi, drudzy z coraz większą ilością siwych włosów na głowie, jeszcze innych w pewnym momencie zaczynało brakować. Z tymi sąsiadami, których się kojarzyło, można było zamienić parę słów albo choć się przywitać czy złożyć sobie świąteczne życzenia. Zupełnie inne podejście niż to, które obserwuję na swoim osiedlu. Gdzie często jeśli sama pierwsza kogoś nie pozdrowię, to nie mam co liczyć na to samo z drugiej strony.

Święta to także czas spędzany na świeżym powietrzu, wśród budzącej się do życia przyrody. Spacery, o których już opowiadałam poprzednio. Ale też przebywanie w ogrodzie, gdy Wielkanoc przypadała na kwiecień. Jeśli pogoda wyjątkowo dopisywała, do domu szliśmy jedynie wieczorem. Szkoda było marnować tak cudownych okazji na zasłuchanie się w śpiew ptaków, dobiegający z pobliskiego lasu.

Święta Wielkiej Nocy z dorosłej perspektywy

Czas płynął… Z dziecka zmieniłam się w dorosłą kobietę, żonę, mamę wreszcie. Wraz z upływem czasu ewoluowało także moje podejście do Wielkanocy. Zaczęłam wyczekiwać tych świąt w równym stopniu, co grudniowych. Oraz tego, co się z nimi wiąże: bliskich spotkań, okazji do rozmów od serca, oderwania się od codziennej gonitwy, spokoju.

Pamiętam doskonale jedne z pierwszych świąt, odkąd zostałam mamą. Związane z tym przygotowania domu, kulinarne pierwsze kroki w gotowaniu wielkanocnych potraw, czytanie z malutką wówczas starszą córką książek, które na tapet brały wielkanocne tradycje i zwyczaje. Po raz pierwszy wtedy nie jechałam w rodzinne strony, ale to moi rodzice przyjechali do Szczecina. Mężowi również udało się wtedy wyrwać z rotacji na statku i na te parę dni byliśmy wszyscy razem. Lubię wracać wspomnieniami do tego czasu. Ten krótki okres był tak cudowną odskocznią od tego, co działo się wtedy zawodowo w moim życiu…

Ogromną przyjemność sprawia mi uświadomienie sobie, jak dużo pozytywnych zmian wniosły dziewczyny w świąteczne przygotowania. Wystarczy choćby pochylić się nad kwestią malowania jajek. Za moich dziecięcych lat kupowane były po prostu kolorowe barwniki, które nadawały skorupkom różne kolory. Obecnie sprawy mają się zupełnie inaczej. I tak jak przy okazji Bożego Narodzenia jednym z zajęć dziewczyn jest ozdabianie pierniczków, tak z racji Wielkanocy zajmują się barwieniem jajek w łupinach cebuli, z odciśniętymi na skorupkach kształtami po listkach pietruszki. Generalnie obie bardzo chętnie uczestniczą w przygotowaniach potraw na świąteczny stół. Z dobroci serca? Też, ale przede wszystkim dlatego, że doskonale zdają sobie sprawę, że to jest najlepsza fucha – taki pierwszy tester zawsze dostaje najbardziej smakowite kąski.

Tegoroczna Wielkanoc

Mając dwie rodziny blisko siebie mieszkające, nie da się WEDŁUG MNIE w inny sposób podejść do kwestii spędzania świątecznego czasu, jak dzieląc go na dwa domy. A nawet więcej – można spowodować, że te dwa domy się połączą. Wszystko za sprawą urodzin moich i jeszcze jednego solenizanta. Takie są właśnie uroki posiadania dużej rodziny, że okazje do spotkań potrafią się cudownie skumulować. Czyż można prosić o więcej?

GARŚĆ FAKTÓW

Jeśli, podobnie jak mnie, ciekawią Cię wielkanocne tradycje, koniecznie zapoznaj się artykułem poświęconym tej tematyce. W cudowny sposób pokazuje on jak pewne zwyczaje ewoluowały, podobnie jak samo podejście wielu z nas do świąt. A może, podobnie jak ja, dowiesz się czegoś nowego? Jak chociażby tego, że jest metoda ozdabiania jaj wielkanocnych przy wykorzystaniu wiertła dentystycznego.

Ostatnie

randka z mężem koncert
być kobietą

RANDKA Z MĘŻEM – WARTOŚCIOWY CZAS WE DWOJE

Randka z mężem czy szerzej, drugą połówką wydaje się być czymś banalnie prostym. W końcu na początkowym etapie związek składa się jedynie z randek, co więc w tym trudnego? Wyzwania pojawiają się jednak w tak zwanym międzyczasie, kiedy wraz z relacją gromadzimy coraz większy bagaż.

kobiety nie chcą mieć dzieci - dlaczego?
być kobietą

DLACZEGO KOBIETY NIE CHCĄ MIEĆ DZIECI?

Kobiety nie chcą mieć dzieci… A to egoistki! Jeszcze pożałują, bo kto im poda szklankę wody na starość? Wielokrotnie miałam okazję czytać podobnego typu nienawistne komentarze. Szkoda tylko, że osoby, które z taką łatwością nimi szafują, nie przeznaczą równie dużo energii na poznanie przyczyn. A tych może być sporo.