Media społecznościowe, telewizja, kolorowe czasopisma. Młodzi rodzice oglądają je i zastanawiają się, dlaczego u nich sytuacja wygląda zgoła inaczej? I czy tylko oni nie do końca są w stanie zapanować nad chaosem, jaki wiąże się z pojawieniem się w rodzinie dziecka? A tymczasem trudy rodzicielstwa są znacznie powszechniejsze niż mogłoby się wydawać.
Niemal rok temu na blogu pojawił się wpis dotyczący tego, co mnie zaskoczyło w macierzyństwie / rodzicielstwie. Wspominałam w nim o mieszanine uczuć, swoistym rollercoasterze, który towarzyszy mi bardzo często. Nawet w ciągu jednego dnia. Pisałam tam również o tych aspektach, z którymi się nie do końca zgadzam… Czyli stygmatyzowaniu rodziców, którzy jawnie przyznają, że są chwile, kiedy rodzicielstwo ich przerasta, kiedy przyznają, że nie dają rady. Zajrzałam ostatnio do tego wpisu i doszłam do wniosku, że nie wyczerpałam tematu. I że warto byłoby napisać jeszcze kilka słów o powszechnym zjawisku, którego wielu zdaje się nie dostrzegać. Zjawisku, którym są trudy rodzicielstwa.
Czy do rodzicielstwa można się przygotować?
Cóż to jest za pytanie… Przecież na rynku dostępnych jest mnóstwo poradników. Jak się przygotować na przyjście dziecka na świat. Na co zwrócić uwagę w pierwszych latach jego życia. Jak je żywić. Jak pokierować jego rozwojem. Uzupełnić można to o informacje, które przyszli rodzice nabywają w szkołach rodzenia czy zasięgając języka u starszego pokolenia. A jednak, WEDŁUG MNIE nie można się w pełni do rodzicielstwa przygotować. Owszem, można próbować zbierać różnego rodzaju informacje, lecz to będą jedynie suche fakty. Fakty, które będą się mogły mieć nijak do tego, z czym rodzice zmierzą się, mając w domu noworodka, a później niemowlaka. Każdy z nas jest inny, podobnie każde dziecko jest inne. Dlatego to w gestii rodziców leży odkrycie, co zda egzamin w ich przypadku, a co się okaże zupełnie nieskuteczne. Trudna to nauka, bo odbywająca się metodą prób i błędów. Częstokroć okupiona krwią, potem i łzami. Ale innej drogi nie ma.
Jakby tego było mało, bycie rodzicem to nieustanna nauka. Co jest tego powodem? Ciągła zmiana i rozwój dziecka. Bo oto przyszedł dzień, kiedy już opanował -aś / -eś do perfekcji sposób usypiania latorośli w ciągu dnia. Właśnie wtedy okazuje się, że drzemki przestały być elementem waszej codziennej rutyny. Z kolei zabawa klockami, która do wczoraj była ulubioną, dziś wywołuje atak płaczu. Cóż innego pozostaje, jak analizowanie i próby odnalezienia się w nowej rzeczywistości.
Trudy rodzicielstwa: przesyt informacji
Wspomniałam wyżej o mnogości poradników rodzicielskich. Wystarczy odwiedzić dział parentingowy w dowolnej księgarni, żeby zrozumieć, o czym mowa. Na ich bazie możliwe jest wybranie określonego nurtu, zgodnie z którym będziemy wychowywali nasze dziecko. Przede wszystkim jednak możliwe staje się poczucie prawdziwego zagubienia. Bo te różne nurty potrafią się wzajemnie wykluczać. Dodatkowo, z każdego zakamarka Internetu dociera do rodziców prawdziwe tsunami porad różnej maści ekspertów. Każdy z nich posiada jedyny i niepowtarzalny sposób czy metodę, które idealnie sprawdzają się w każdym przypadku. Nawet tym najbardziej wymagającym. Z kolei idąc z dzieckiem do dwóch lekarzy specjalistów (w tej samej dziedzinie), można otrzymać dwie zupełnie różne diagnozy. Tym sposobem rodzicielska głowa zaczyna coraz bardziej puchnąć i boleć, bo w takim gąszczu trudno znaleźć właściwą ścieżkę.
Jakby tego było mało, pokolenia starsze służą radą, która bardzo często jest sprzeczna z najnowszymi doniesieniami naukowymi. Bo przecież życiowe doświadczenie z dziada pradziada jest ważniejsze niż najnowsze wyniki badań… Ewentualnie rada ta bywa serwowana, pomimo że nikt o nią nie prosił. Z życzliwości i dobroci serca li tylko. A jeśli nawet ktoś próbuje tłumaczyć pewne sporne kwestie, to jest traktowan -a / -y jak osoba, która nie ma szacunku wobec starszych albo wymądrzająca się. Przecież pokolenia całe były wychowywane w określony sposób i nikomu to na złe nie wyszło – wszyscy przeżyli.
Rodzicielska samotność
Miałam ostatnio bardzo ciekawą rozmowę ze swoją starszą córką. W żartach zapytała się, czy jest możliwe, żeby kobieta miała ośmioro albo nawet dziesięcioro dzieci. Jestem przekonana, że nie spodziewała się odpowiedzi twierdzącej. I tak od żartu wywiązała się opowieść o tym, jak kiedyś podchodzono do rodzicielstwa, jaki model rodziny obowiązywał w nie tak odległej przeszłości. A tym samym jak obowiązki, które obecnie w większości przypadków rozkładają się jedynie na rodzicach, kiedyś spoczywały na barkach większej grupy ludzi, mieszkającej pod jednym dachem. Córka w związku z tym zapytała się mnie na koniec, czy to dlatego teraz w każdej rodzinie najczęściej rodzi się jedno albo dwójka dzieci…
Nie sposób mi było się z tym nie zgodzić. Bo częstokroć rodzice są samotni w rodzicielstwie. Połączmy to z bardzo dużą świadomością wielu z nich co do aspektów, na które powinno się zwrócić uwagę w wychowywaniu fajnego i wartościowego młodego człowieka. Nie można zapominać jeszcze o bacznym oku otoczenia, które śledzi każdy niemal krok młodych rodziców. I śrubuje oczekiwania na wszystkich polach. Do tego stopnia, że stają się one niemożliwe do osiągnięcia. A samo rodzicielstwo, z życiowej przygody, jaką niewątpliwie jest, zaczyna przypominać zawody sportowe. Takie ze stale zmieniającymi się na coraz bardziej restrykcyjne regułami.
Trudy rodzicielstwa: zmęczenie odpowiedzialnością
Kiedy zostałam mamą, nie docierał w pełni do mnie fakt, że rolę tę będę pełniła całe życie. Co mam konkretnie na myśli? Niesiona emocjami związanymi z pojawieniem się na świecie pierwszego dziecka, skupiałam się przede wszystkim na codzienności. Egzystencjalne dywagacje były mi wówczas dalekie. Dopiero z upływem czasu zaczęłam w pełni dostrzegać i pojmować ten słodki ciężar. Celowo piszę o ciężarze, bo WEDŁUG MNIE rodzicielstwo, takie świadome, to jest przeogromna odpowiedzialność. To świadomość, że w domu czekają na mnie dwie istoty na ten moment w pełni od mojego męża i mnie zależne. Świadomość, która towarzyszy mi nieprzerwanie 24/7, choćbym była na spotkaniu ze znajomymi. A może właśnie wtedy dająca o sobie najmocniej znać. Bo kiedy oni spontanicznie umawiają się na krótki zagraniczny wyjazd, u mnie w głowie zapala się czerwona lampka: czy dziewczyny będą zdrowe?
Mimo wszystko jest to słodki ciężar, bo rodzicielstwo jest w stanie wiele wynagrodzić. Dać mnóstwo satysfakcji. Zwłaszcza wtedy, gdy dostrzegasz, że wpajane prawdy i zasady zaczynają się materializować w określonych zachowaniach i wypowiedziach. A jeśli kiedyś podczas urodzin, twoje dorosłe już dzieci będą potrafiły wznieść toast za twoje zdrowie, podczas którego usłyszysz prawdziwą odę dziękczynną pod swoim adresem, to wówczas będziesz mieć pewność. Pewność, że ten jeden z najtrudniejszych egzaminów masz zaliczony celująco. Czego wszystkim rodzicom życzę!
GARŚĆ… TYM RAZEM ZDJĘĆ
Jeżeli ciekawi cię, czy można na rodzicielstwo spojrzeć z przmrużeniem oka, to odpowiedź jest tylko jedna – owszem! Najlepszym dowodem na to są zdjęcia fotografki Danielle Guenther, zgromadzone w sesji Parenting: Best Case Scenario. WEDŁUG MNIE wielu rodziców oglądając je pokiwa ze zrozumieniem głową, widząc w nich kadry ze swojego życia. Może ciut przerysowane, ale wciąż bardzo prawdziwe.