Życiowa mądrość przychodzi z wiekiem. Sprawia, że najważniejsza staje się samoakceptacja. Jak również to, co sobą reprezentujemy, co dajemy światu. Ten moment nadejdzie, dla każdego.
Wielokrotnie słyszałam, że życiowa mądrość przychodzi z wiekiem. Zgromadzony bagaż doświadczeń sprawia, że polegamy bardziej na sobie. Co czujemy, co nam podpowiada intuicja, której w o wiele większym stopniu ufamy… Zdaniem osób trzecich nie przejmujemy się aż tak bardzo, łatwiej jest je puścić mimo uszu. W myśl zasady, że ludzie gadali, gadają i będą gadać, niezależnie od tego, co zrobimy. Dlatego równie dobrze można ich uwagi wpuszczać jednym, a wypuszczać drugim uchem. Taki moment nadejdzie, dla każdego WEDŁUG MNIE.
Czy jestem wystarczająca?
Pamiętam przemożną za młodu potrzebę akceptacji. Chyba nie przesadzę ze stwierdzeniem, że większość z nas to przerabiała, a w przypadku kobiet byłaby to zdecydowana większość… Chęć przynależności do grupy rówieśniczej, przejawiająca się chociażby w zbiorowym obcinaniu grzywki czy odchudzaniu się. Nie miało znaczenia, czy grzywka dobrze komponowała się z rysami twarzy albo czy spadek kilogramów był wskazany i potrzebny. Liczyła się chęć uzyskania aprobaty wśród rówieśników, nawet kosztem własnego poczucia komfortu i bezpieczeństwa. W zupełnej kontrze do poniższego cytatu:
(…) w człowieku tkwi nieodparta potrzeba bycia akceptowanym. Za wszelką cenę musicie jednak zaufać tym cząstkom swojej osobowości, które wyróżniają was spośród innych i sprawiają, że jesteście niepowtarzalni. Nawet jeśli wyróżniająca was cecha jest dziwna czy nieakceptowana.
Nancy H. Kleinbaum
I to ciągłe pytanie, stawiane samej sobie: czy jestem wystarczająco…? Pytanie, które przez długi czas było moim nieodłącznym towarzyszem. Bo przecież zawsze można mieć jakieś ale w stosunku do swojej osoby. Zwłaszcza, jeżeli jest się samej sobie najostrzejszym krytykiem. Pytanie, na które dopiero od niedawna jestem w stanie w większości przypadków odpowiedzieć twierdząco. W większości, nie zawsze, aż tak się nie rozpędzajmy. Ale nawet ta większość jest ogromnym postępem. Dlatego, że musiało upłynąć wiele lat, musiałam spotkać odpowiednich ludzi, musiałam doświadczyć tego, czego doświadczyłam. Ale wspomniany w tytule moment nadszedł…
Moment, w którym inaczej patrzę na wygląd zewnętrzny
Pamiętam również jak ogromną wagę przywiązywałam do wyglądu zewnętrznego. Wyjście choćby po bułki do sklepu bez makijażu? Awykonalne… Pójście na spacer w dresach? Bez szans! I nie mam tu teraz absolutnie na myśli, że osiągając pewien wiek przestałam dbać o siebie. Jednak ta dbałość inaczej się przejawia, bo w jakości, minimalizmie i wygodzie w dobrym tego słowa znaczeniu. A że pojawiają się siwe włosy, zmarszczki czy przebarwienia? One opowiadają pewną historię, stanowią nieodłączną część mnie. Tym samym ukrywanie ich WEDŁUG MNIE nie ma najmniejszego sensu. Nie chcę i nie mam zamiaru tego robić.
Stąd też i wewnętrzna odwaga, aby wpis ten opatrzony był takim, a nie innym zdjęciem. Zdjęciem, które obiektywnie rzecz biorąc nie wpisuje się w nowoczesne trendy perfekcji, nieskazitelności, uzyskiwanej mniej lub bardziej kosztownymi „przeróbkami”. Na którym nawet mało wprawne oko z łatwością wyłapie wspomniane wcześniej przeze mnie przebarwienia. To oraz fakt, że z całej gamy akcesoriów do make-upu, użyty został jedynie tusz. Na więcej nie starczyło mi chęci i energii… Skąd więc ta odwaga? Przede wszystkim stąd, że nadszedł już dla mnie ten moment, kiedy po zakończonej z kimś rozmowie jedyne nad czym się zastanawiam, to czy ktoś czas spędzony ze mną rozpatruje w kategoriach wartościowego. Tak naprawdę tylko to się liczy WEDŁUG MNIE!
GARŚĆ FAKTÓW
O akceptacji swojego ciała wraz z upływem czasu można szerzej przeczytać w tym artykule. Wynika z niego, że około 60 roku życia jedynie niecała połowa badanych deklaruje posiadanie kompleksów związanych ze swoim ciałem. Co ciekawe, 60 rok życia to także moment, kiedy nasze poczucie własnej wartości ma się najlepiej. O tym z kolei więcej tutaj. Jeżeli zastanawiasz się nad przyczynami tego stanu rzeczy, to wynika on przede wszystkim z ustabilizowanego życia zawodowego oraz prywatnego. Oraz inwestowania swojego czasu i wysiłku w pełnione role społeczne, dające poczucie dużej satysfakcji.