Pamiętaj o sobie, rodzicu! I koniecznie też o swoim partnerze. Oczywisty fakt? Nie do końca… Bo to właśnie takie miesiące jak wrzesień pokazują mi w pełnej krasie skalę przedsięwzięcia, jakim rodzicielstwo w istocie rzeczy jest. Skalę, która powoduje, że o tytułowym haśle nie jest łatwo pamiętać.
Wrzesień rozpoczął się z przytupem i rozgościł się już na dobre w moim domu. Nie jest to pierwszy początek roku z logistyką w dwóch placówkach oświatowych w tle. Ale akurat ten wybitnie daje mi w kość. Sprawia, że hasło pamiętaj o sobie schodzi na dalszy plan. Stąd też nie zdziwi Cię pewnie fakt, że w skrytości ducha odliczam już dni do jego zakończenia. Jednocześnie liczę po cichu na to, że październik przyniesie wdrożenie się w rutynę dnia codziennego.
Pamiętaj o sobie, bo Twoje potrzeby są ważne
To właśnie takie miesiące jak wrzesień pokazują mi w pełnej krasie skalę przedsięwzięcia, jakim rodzicielstwo w istocie rzeczy jest. Zwłaszcza biorąc pod lupę model, jaki na własne życzenie przyjęliśmy z mężem na nasze barki. Model, w którym jesteśmy my oraz córki, sami w oddalonym od reszty rodziny mieście. Model, który siłą rzeczy wymusza na nas wzięcie całości odpowiedzialności za logistykę. Wreszcie model, który co prawda funkcjonuje w wielu domach, ale w którym o haśle pamiętaj o sobie nie jest łatwo pamiętać.
Trudnemu zagadnieniu logistyki poświęciłam inny wpis. Skupiłam się tam w głównej mierze na nieustannej gonitwie od jednego obowiązku do drugiego, a najczęściej żonglowaniu nimi jednocześnie. Przy jednoczesnej niechęci części kobiet do delegowania obowiązków. Oczywiście nie miało to na celu umniejszania zaangażowaniu mężczyzn w życie domowe. Bardzo budującym jest WEDŁUG MNIE fakt zmieniającego się na moich oczach schematu. Schematu, w którym ojca po powrocie do domu interesowało jedynie przeczytanie gazety. Natomiast to, na czym mi naprawdę w tym miejscu zależy, jest podkreślenie istoty dbania o swoje potrzeby. A co się z tym wiąże – uświadomienie sobie przede wszystkim ich istnienia, danie sobie przyzwolenia na ich realizację i wreszcie nieodkładanie ich na bliżej nieokreśloną przyszłość. Pomocną zaś na wstępnym etapie tego procesu może się okazać lista podstawowych potrzeb, które mają wszyscy ludzie. Lista stworzona przez Marshalla B. Rosenberga i zaprezentowana w książce „Porozumienie bez przemocy. O języku życia”. Oto jakie potrzeby się na nią składają:
- autonomia, np. swoboda wyboru marzeń;
- świętowanie, np. strat, jak i czynienia życia bogatszym;
- integralność, np. twórczość, poczucie osobistej wartości;
- wzajemna zależność, np. empatia, otucha, bliskość, zaufanie;
- troska o ciało i siły fizyczne, np. powietrze, pożywienie, woda, schronienie;
- zabawa, np. śmiech;
- wspólnota duchowa, np. harmonia, porządek, piękno.
Rodzice czy partnerzy?
Pojawienie się dziecka potrafi zmienić wszystko. Powoduje, że kwestie do tej pory istotne odchodzą na dalszy plan. Niekiedy w ogóle znikają z pola widzenia wraz ze zmianą priorytetów. Nowy członek rodziny to nowe obowiązki, nowe problemy, nowy wreszcie sposób spędzania czasu. Nie wspominając już o tym, że wzajemna relacja obojga rodziców także ulega metamorfozie. Dążąc do zaspokojenia wszystkich potrzeb dziecka, cała uwaga często bywa skupiona właśnie na nim. Model rodziny, o którym pisałam wyżej, także przyczynia się do mocnej koncentracji bynajmniej nie na sobie czy związku. Z jednej strony takie zaabsorbowanie młodym człowiekiem jest poniekąd zrozumiałe. Z drugiej jednak należy uważać, aby nie popaść w pułapkę zupełnego zafiksowania się tylko i wyłącznie na nim. Zwłaszcza jeżeli nie jest to świadoma wola i decyzja obojga rodziców, tylko sytuacja wynikła z nawarstwienia się nieprzegadanych tematów czy braku wzajemnej komunikacji jako takiej.
Dlatego tak ważnym jest bycie uważnym w relacji z partnerem. Usłyszenie tego, co nawzajem mamy sobie do powiedzenia, tak prawdziwie. A nie tylko słuchanie, gdzieś pomiędzy gotowaniem obiadu a przedzieraniem się przez górę prania. Wspólne ustalenie kierunku, w kórym podążać będzie nie tylko rodzina jako całość, ale i związek sam w sobie. Szczerość i otwartość na racje drugiej strony są tu WEDŁUG MNIE kluczem. Z doświadczenia osobistego oraz par z najbliższego otoczenia wiem, jak ogromne ma to znaczenie. Taka chociażby wspólna decyzja co do priorytetów na bliższą i dalszą przyszłość. My wraz z mężem wielokrotnie w rozmowach dochodziliśmy do wniosku, że teraz jest czas dzieci. To one są dla nas numerem jeden i to im właśnie podporządkowaliśmy życie przez ostatnich parę lat. Wraz z upływem czasu jednak, coraz częściej wychodzimy z inicjatywami związanymi bezpośrednio z naszą relacją. Dziewczyny stają się coraz bardziej samodzielne i niezależne. Stopniowo można więc sobie pozwolić na randkę we dwoje, choćby w porze lunchu czy spacer, trzymając się za ręce. Niby tak niewiele, a robi ogromną różnicę.
Ja i my
Myślę, że zgodzisz się ze mną, iż mając na względzie dobro swoje i najbliższych, koniecznym jest przyglądanie się swoim potrzebom. Uświadamianie ich sobie w pełni, a następnie dążenie małymi krokami do ich zaspokojenia. Równie istotnym jest pielęgnowanie relacji. Mając nieustannie z tyłu głowy, że dzieci są z nami jedynie na chwilę. A to partner jest naszym towarzyszem na całe życie. Także rodzicu, pamiętaj!
GARŚĆ… WARTOŚCIOWYCH SŁÓW
Jeżeli ciekawi Cię temat komunikacji w związku, polecam serdecznie tę rozmowę. Dowiesz się z niej, jak zmienia się relacja wraz z pojawieniem się dzieci. Jak się nie zagubić w nowej roli. Jak informować o swoich potrzebach, aby nie popaść w ślepą uliczkę przerzucania się wzajemnymi pretensjami. Wreszcie jak dbać o siebie i nauczyć się pewne kwestie odpuszczać.