Powroty matek do pracy to temat rzeka. Oto bowiem mamy społeczeństwo oczekujące, że zrealizuje się jedyny możliwy scenariusz. Z drugiej strony jest matka, która często do pracy wrócić nie może. I to wcale nie z lenistwa!
Pierwsza część wpisu z myślą przewodnią, jaką są powroty / niepowroty do pracy po urlopie macierzyńskim za nami. Spotkała się ona z dużym zainteresowaniem. Docierały bowiem do mnie głosy, że moi odbiorcy nie pomyśleliby, aby w ten sposób podejść do tematu. Że punkt widzenia był zaskakujący. Zachęcona tymi opiniami, z jeszcze większą werwą rozpoczęłam przygotowania do kontynuacji. Czyniąc to, znalazłam raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Skłonił mnie on przede wszystkim do głębszych przemyśleń. Po części dotyczących mojej sytuacji, ale również kobiet, które znam osobiście. Po drugie zaś idealnie wpasowujący się w tematykę dzisiejszego wpisu. Jego myślą przewodnią z kolei jest brak możliwości powrotu do pracy.
„Mama wraca do pracy”
Co wynika z raportu „Mama wraca do pracy – bariery behawioralne i kierunki wsparcia”?
- Kluczowym wnioskiem płynącym z całości raportu jest ten wskazujący, że co do zasady kobiety chcą wracać do pracy po urlopie macierzyńskim. Rozwój zawodowy stanowi dla nich istotny cel w życiu. Nadrzędne znaczenie ma jednak balans pomiędzy sferą zawodową oraz prywatną.
- Powroty – porcja danych – np. 18% kobiet zmuszonych jest do poszukiwania nowej pracy (straciły poprzednią lub wygasła im czasowa umowa). Natomiast 19% matek dzieci w wieku 7 – 9 lat nie może znaleźć odpowiedniej pracy. Pracy umożliwiającej utrzymanie równowagi pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym. Z kolei 30% matek dzieci do 9 roku życia nie pracuje zawodowo.
- Powroty a trudności z tym związane – można je podzielić na zewnętrzne i wewnętrzne. Zewnętrzne, czyli np. wygaśnięcie umowy o pracę, zbyt mała liczba żłobków i przedszkoli oraz ich sztywne godziny otwarcia, trudności związane z transportem publicznym. Wewnętrzne zaś, to np. brak zaufania do jakości opieki w placówkach publicznych, ograniczona dyspozycyjność wynikająca z chorób dziecka.
- Powroty – działania usprawniające – elastyczne godziny pracy, szkolenia aktualizujące posiadaną wiedzę lub umożliwiające przebranżowienie, identyfikacja firm przyjaznych rodzinom.
Powroty WEDŁUG MNIE
A jak to wygląda WEDŁUG MNIE? W swoim otoczeniu mam przykłady matek, będących żywym dowodem potwierdzającym wnioski płynące z raportu.
Poczynając od tych koleżanek i znajomych, które z uwagi na nieprzedłużenie umowy o pracę zostały poniekąd zmuszone do stawania w szranki o kolejny etat. Walki skazanej na niepowodzenie z uwagi na fakt posiadania dziecka, o czym po fakcie pokątnie się dowiadywały. Co istotne, walki przegranej, pomimo posiadania odpowiedniego wykształcenia i doświadczenia zawodowego.
Poprzez te koleżanki, które mimo bycia zatrudnionymi na czas nieokreślony, wracając do pracy zostały oddelegowane na stanowiska znacznie poniżej ich kompetencji. W efekcie czego decydowały się na poszukiwania nowego miejsca zatrudnienia. Albo te, którym pomimo powrotu na wcześniej zajmowane stanowisko, koniec końców podziękowano, z uwagi na niewykonywanie powierzonych zadań. Nie muszę chyba dodawać, że nie wynikało to ze złej woli, a z częstego przebywania na zwolnieniu lekarskim.
Kończąc na sobie – zawsze chciałam być aktywną zawodowo. Już będąc na studiach wyobrażałam sobie, jak to będzie mieć własne środki do życia. Mocno nie w smak był mi fakt, że rodzice ciągle musieli na mnie łożyć. Stąd też moje epizody z pracą sezonową w tle. A następnie już po zakończeniu oficjalnej ścieżki edukacji, usilne próby podjęcia jakiejś pracy. Próby zakończone sukcesem, nieprzerwanie trwającym do urlopu macierzyńskiego z młodszą córką. Kiedy więc mając dwójkę dzieci na stanie, niemożliwym WEDŁUG MNIE stał się powrót do pracy na starych zasadach, przyszedł czas na zmianę. Dlaczego niemożliwy?
Przede wszystkim ze względu na zmianę priorytetów – na ten moment dobrostan córek wysuwa się na pierwszy plan. Dodać do tego musiałabym awykonalną logistykę szkolno – przedszkolną. Dziewczyny bowiem w kolejnych rekrutacjach nie dostają się do tych samych placówek (z przyczyn mi nieznanych). I wisienka na torcie – ich „predyspozycja” do przewlekłego chorowania. A co się z tym łączy – konieczność zapewnienia im opieki w postaci mojej skromnej osoby.
Choć finalnie wypadałoby raczej podziękować za taki miks życiowych okoliczności. W końcu w znacznej mierze bez nich, nie rozpoczęłabym WEDŁUG MNIE… A wówczas nasze wirtualne spotkania i moje pisemne monologi nie byłyby możliwe. Cóż to by było za życie 🙂
GARŚĆ FAKTÓW
Tutaj można znaleźć cały raport, w oparciu o który powstała druga część wpisu. Oprócz twardych danych, jakie przytaczałam na początku, znajdziesz w nim również opisane pewne badanie. Polegało ono na rozsyłaniu fikcyjnych CV w odpowiedzi na prawdziwe ogłoszenia o pracę. Pozwoliło zweryfikować hipotezę dotyczącą dyskryminacji kobiet, które zostały mamami, na rynku pracy.