Nowe możliwości, nowe życiowe lekcje. Odpuszczania sobie przede wszystkim. Bo od jakiegoś czasu, tam gdzie mam taką możliwość, kieruję się krótkim hasłem – ja odpuszczam! Bez wielodniowego samobiczowania czy rozpamiętywania w nieskończoność, co zostało powiedziane i jak można to było lepiej ująć.
Życiowe lekcje odpuszczania
Ostatnimi czasy w moim życiu zawodowym trochę się dzieje, enigmatycznie rzecz nazywając. Na horyzoncie pojawiają się różnego rodzaju projekty, a wraz z nimi… Nowe możliwości, to na pewno. Ale i życiowe lekcje. Właśnie w takich kategoriach chciałabym określone wydarzenia traktować – jako lekcje właśnie. Zgodnie z przytoczonym poniżej cytatem:
W życiu nie ma błędów, są tylko lekcje. Nie istnieje coś takiego jak złe doświadczenie, jest tylko okazja, żeby się rozwijać, uczyć i czynić postępy na drodze samodoskonalenia.
Robin Sharma
Te, pojawiające się na mojej drodze stanowią więc idealną okazję do samorozwoju oraz permanentnej nauki. Przecież wraz z kolejnymi jej latami przedłużam sobie młodość, prawda? A odkładając żarty na bok… WEDŁUG MNIE nic tak nie rozwija, nie przyspiesza procesu nabywania kolejnych kluczowych kompetencji jak praca nad czymś, na czym człowiekowi naprawdę zależy. W co wkłada całe swoje serce i duszę, bo widzi i wierzy, że ma to sens. Dążąc tym samym do zaprezentowania światu efektu swoich działań na najwyższym możliwym poziomie.
WEDŁUG MNIE wartym zauważenia w tym miejscu jest fakt, iż różnego rodzaju doświadczenia są także idealnymi lekcjami… odpuszczania. I to sobie w głównej mierze, mam nadzieję, że przyznasz mi rację. Co ciekawe, stanowi to poniekąd jeden z kamieni milowych wspomnianego wcześniej przeze mnie samorozwoju czy samodoskonalenia. Wracając do sedna – od jakiegoś już czasu, tam gdzie mam możliwość, staram się kierować tytułowym hasłem – ja odpuszczam! W których aspektach życia znajduję takie możliwości? Zdecydowanie nie w kwestiach relacji z najważniejszymi dla mnie ludźmi, czy też związanych z obszarami życia, należącymi do priorytetowych. Natomiast co do pozostałych aspektów, lubię zadawać sobie pytanie, czy gdybym odpuściła, to czułabym się z tym źle? Zawaliłby się mój świat? Jeśli odpowiedź jest negatywna – wiem, co z tym faktem zrobić.
Dlatego odpuszczam, częściowo mając na względzie swoje zdrowie. A w głównej mierze na skutek żmudnej, ale przynoszącej powolne rezultaty pracy nad sobą. Kiedyś określone wydarzenia prowadziłyby do wielodniowego samobiczowania, rozpamiętywania w nieskończoność, co powiedziałam i jak mogłam to lepiej ująć. Teraz, rodzą tylko i aż myśl może nie wyszło tak, jak zaplanowałam, ale ta sytuacja była potrzebna. Chociażby po to, aby mnie czegoś nauczyć. Może odpuszczania? A może innej umiejętności, której znaczenie poznam, łącząc za jakiś czas życiowe kropki. I chociaż nie jest to jedyna pojawiająca się myśl, to jednak zmiana jest znacząca.
Czy mam na wszystko wpływ?
Odkąd pamiętam, ambicja i perfekcjonizm były moim drugim i trzecim imieniem. Nie wynikało to absolutnie z postawy moich rodziców, którzy czasami wręcz namawiali mnie do dawania sobie więcej luzu. Wyciągali mnie na spacery, żebym przewietrzyła głowę po zbyt długim czasie spędzonym nad książkami. Tłumaczyli, że nie zawsze trzeba dowieźć wszystkiego na 100%, niekiedy wystarczy na 80%. Wskazywałoby to więc, że drugie i trzecie imię musiałam otrzymać w „pakiecie startowym”, takim swoistym darze. Podobnie jak oczy w kolorze bliżej nieokreślonym, coś pomiędzy niebieskim a zielonym albo włosy prosto – kręcone.
Wspomniane już perfekcjonizm oraz ambicja prowadziły do tego, że wszelkie porażki odbierałam personalnie. Katując się w myślach stwierdzeniami o własnej niedoskonałości czy braku właściwych umiejętności, które uniemożliwiły mi realizację założonego celu. Mój wewnętrzny krytyk wyszukiwał dowody na to, że nie jestem wystarczająco dobra… Dzisiaj coraz częściej zdaję sobie sprawę, że na pewne wydarzenia, zachowania i postawy innych ludzi nie mam wpływu. Czyż jest ode mnie zależnym to, jakie inni mają podejście i spojrzenie na konkretne sprawy, na które ja patrzę w określony dla siebie sposób? Każdy w końcu ma swój „pakiet startowy”. Prowadzi to do oczywistego wniosku, że nie warto o pewne rzeczy kruszyć kopii. A nawet jeśli miałabym jakiś wpływ, to skąd mogę mieć pewność, że to ja mam rację? Że to moje oczekiwania powinny zostać spełnione, a nie potrzeby drugiej strony… One są przecież tylko moje. Dlatego – ja odpuszczam!
Odpuszczam czy nie odpuszczam?
Pytanie tylko z pozoru wydaje się mieć oczywistą odpowiedź, a zarazem być proste w realizacji. Bo WEDŁUG MNIE wcale takie nie jest. Ba! Także eksperckim okiem odpuszczanie bynajmniej do najprostszych nie należy. Zwłaszcza biorąc pod uwagę takie czynniki jak oczekiwania otoczenia czy wzorce zaczerpnięte z domu rodzinnego. Jednak gra jest warta świeczki, jako że toczy się o Twoje i moje zdrowie. Wyniki badań pokazują bowiem z jednej strony bezpośredni związek pomiędzy pracą w wymiarze przewyższającym 40h tygodniowo (oraz związaną z tym ekspozycją na stres) a zwiększonym ryzykiem zawałów. Brak nomen omen zdrowego odpuszczania sobie w sferze zawodowej może również bezpośrednio i pośrednio prowadzić do większej zachorowalności na choroby serca.
Jednak jest dobra wiadomość! Sztuki odpuszczania można się nauczyć. W jaki sposób, zapytasz?
- Przede wszystkim podejmując wysiłek każdego dnia. Przedsiębiorąc małe kroczki, które stopniowo doprowadzą do większych i zauważalnych zmian.
- Zacząć możesz od wypisania wszystkich zadań i obowiązków, jakie masz w najbliższej perspektywie czasowej, a następnie nadania im właściwej rangi.
- Oprócz ustalenia priorytetów możesz również mniej więcej określić, ile czasu chcesz przeznaczyć na wykonanie określonego zadania z listy. W ten sposób realizując je, możesz traktować listę nie w kategoriach sztywnego harmonogramu, a bardziej jako mocną sugestię.
- Tym wreszcie, co WEDŁUG MNIE odgrywa istotną rolę, aby słowa ja odpuszczam wcielić w czyny, jest faktyczne, organoleptyczne odpuszczanie. I tego, przyznam się szczerze, muszę się jeszcze nauczyć, a na pewno udoskonalić… Tego wyznaczenia sobie raz na jakiś czas jednego dnia na luzie. Kiedy jedyne na co jest miejsce, to nicnierobienie albo poświęcanie czasu na pasje i relacje rodzinne. Polecam Tobie i sobie!
GARŚĆ FAKTÓW
Przytoczone przeze mnie powyżej badania znajdziesz tu i tu. Natomiast pełną wersję artykułu, zawierającego cenne wskazówki psychoterapeutyczne, związane z nauką odpuszczania sobie w codziennym życiu znajdziesz tutaj. Są tam zawarte pozornie proste prawdy, które dopiero po przeczytaniu stają się w pełni oczywiste.