Według mnie

czekanie

Na wszystko przyjdzie właściwy czas. Czas, w którym możliwa stanie się realizacja planów. W którym ich świat nie będzie tak mocno skorelowany z moją w nim obecnością. Teraz pozostaje mi jedno – czekanie.

To miał być inny wpis… Pełen euforii, że w końcu tak – udało mi się! Na pozór wszystkie okoliczności układały się w spójną całość, wszystko wydawało się być dopięte na ostatni guzik. Obraz aż nad wyraz idealny, gdzie każdy element dopracowany był z najmniejszymi detalami. Prawie jak u Matejki czy Siemiradzkiego. Natomiast realia okazały się być zgoła odmienne. Rzeczywistość zapukała do moich drzwi z najmniej oczekiwanej strony. Spowodowała, że musiałam na szybko zaadaptować do zaistniałej sytuacji poczynione wcześniej plany… Pozostaje mi jedno – czekanie. 

Plany a rzeczywistość – 0:1

To miał być wpis opublikowany jeszcze wczoraj, zgodnie ze złożoną obietnicą. Z natury jestem słowną osobą, więc publikuję go przy pierwszej możliwej sposobności. WEDŁUG MNIE nawet dobrze to wyszło – dziś jest Święto Pracy, a ja właśnie stukam w klawisze, usilnie starając się ubrać w słowa kłębiące się po głowie myśli… Bo sama przed sobą muszę przyznać, że dość mocno dotknęła mnie zaistniała sytuacja. Tak naprawdę nie wiem nawet dlaczego… Może z tego względu, że wbrew podpowiedziom rozumu, który nieśmiało sugerował, żeby się nie nastawiać, posłuchałam głosu serca i oczyma wyobraźni widziałam siebie w gronie przyjaciół, w towarzystwie męża. Ot, miły wieczór spędzony z osobami, z którymi zawsze jest za mało czasu na omówienie wszystkich bieżących spraw.

To nie był pierwszy raz, kiedy moje plany rozpadły się jak domek z kart. Bynajmniej! Jak dziś pamiętam sytuację sprzed pół roku, kiedy zaplanowane wyjścia do teatru i filharmonii musiały zostać przełożone na bliżej nieokreśloną przyszłość. Jedynie z wydrukowanych biletów taki był pożytek, że na rewersie dziewczyny mogły się twórczo wyszaleć… Albo popołudnia, które miały być spędzone w kobiecym gronie. I faktycznie były, tylko bez mojego w nich udziału. Lub też okolicznościowe spotkania rodzinne, które znamy jedynie ze zdjęć. Bo standardowo w ostatniej chwili przypałętała się jakaś infekcja.

A jednak – w swojej naiwności uwierzyłam, że tym razem będzie inaczej. Niestety, nie było! Pierwszym uczuciem, jakie pojawiło się w sobotni wieczór było zniechęcenie w połączeniu z irytacją. Bo oto znowu nie, znowu innym razem… Jakbym była przekornie naznaczona, predystynowana do nieustannej zmiany planów. A przecież często mam okazję przeczytać, że wszystko jest kwestią odpowiedniej organizacji. Że czas dla siebie jest ważny! A przecież wokół siebie mam osoby, u których taki schemat działa i ma się dobrze… Pozostaje mi jedno – czekanie.

Czekanie na właściwy czas

Wczorajszy dzień przyniósł właściwą refleksję, kiełkującą nieśmiało akceptację. Z tyłu głowy pojawił się cytat z dawno przeczytanego „Hrabiego Monte Christo”:

Póki Bóg nie raczy odsłonić przyszłości ludzkiej, cała ludzka mądrość będzie się mieścić w tych paru słowach: czekać i nie tracić nadziei!

Aleksander Dumas

Najwidoczniej taka jest moja droga. Może pełna zakrętów, w zmieniających się okolicznościach przyrody, na niektórych odcinkach wyboista. Niekiedy możliwa jest jazda zgodnie z rozkładem, a niekiedy trzeba podejść pieszo. Jedno jest jednak WEDŁUG MNIE pewne – porównywanie jej do tej, którą kroczą inni, niczego dobrego nie przyniesie. Ani niczego nie zmieni. Najwidoczniej na wszystko przyjdzie właściwy czas. Czas, w którym możliwym stanie się realizacja odłożonych na później planów i zamierzeń. Bez zostawiania sobie furtki w postaci dostępnego anulowania rezerwacji w ostatniej chwili czy bez wyjaśniania, dlaczego po raz kolejny nie dam rady pojawić się na spotkaniu. Czas, kiedy świat dziewczyn nie będzie tak mocno skorelowany z moją w nim obecnością. A wręcz przeciwnie – same będą dążyły do „wybicia się na niepodległość.”

Pozostaje czekanie! W nadziei, że nie na marne. Że kiedyś uda się zrealizować to, co by się chciało. Choćby nie oznaczało to nie wiadomo czego – randki z mężem, pójścia do kina czy na koncert, spotkania z bliskimi. Choćby dotyczyło to wyjścia na samotny spacer bez konieczności zabierania ze sobą telefonu. A nawet jeśli, to żeby posłuchać ulubionej muzyki, a nie sprawdzać, czy wszyscy mają się dobrze, bo zniknęłam na 30 minut…

Ostatnie

randka z mężem koncert
być kobietą

RANDKA Z MĘŻEM – WARTOŚCIOWY CZAS WE DWOJE

Randka z mężem czy szerzej, drugą połówką wydaje się być czymś banalnie prostym. W końcu na początkowym etapie związek składa się jedynie z randek, co więc w tym trudnego? Wyzwania pojawiają się jednak w tak zwanym międzyczasie, kiedy wraz z relacją gromadzimy coraz większy bagaż.

kobiety nie chcą mieć dzieci - dlaczego?
być kobietą

DLACZEGO KOBIETY NIE CHCĄ MIEĆ DZIECI?

Kobiety nie chcą mieć dzieci… A to egoistki! Jeszcze pożałują, bo kto im poda szklankę wody na starość? Wielokrotnie miałam okazję czytać podobnego typu nienawistne komentarze. Szkoda tylko, że osoby, które z taką łatwością nimi szafują, nie przeznaczą równie dużo energii na poznanie przyczyn. A tych może być sporo.