Większa liczba połączeń neuronowych, lepsza pamięć i słuch. Korzystny wpływ na umiejętności pisania oraz czytania. Lepsza koordynacja ruchowa lub dla odmiany redukcja poziomu lęku. To wszystko daje muzyka. Muzykujmy więc!
Wracam do Ciebie z tematem pomysłów na spędzanie wartościowego czasu z dziećmi. Jednym z najbardziej mi bliskich jest wspólne muzykowanie. I wcale nie mam tu na myśli profesjonalnego podejścia. Ale właśnie swobodne, uwalniające, rozładowujące napięcie śpiewanie, tańczenie i granie. Warto WEDŁUG MNIE się przełamać i śpiewać lub tańczyć razem z dziećmi do utraty tchu. Przede wszystkim, biorąc pod uwagę moc korzyści, jakie muzyka z sobą niesie.
Muzyka na co dzień – moc korzyści
Okresy sensytywne są pojęciem, z którym WEDŁUG MNIE każdy rodzic zetknie się na pewnym etapie przygody z rodzicielstwem. Zaobserwowane zostały ponad sto lat temu przez Marię Montessori. Określają momenty, w których nauka danego zagadnienia przychodzi dziecku z dużą łatwością. Ich przegapienie z kolei oznacza, że można opanować daną umiejętność, lecz zajmie to więcej czasu i wysiłku. Jak to się ma do tematu tego wpisu? Otóż muzyka jest jedynym zagadnieniem, na które okres sensytywny przypada jeszcze przed narodzinami. Stąd nie bez znaczenia jest rodzaj muzyki, jakiej słuchała kobieta w ciąży. Analogicznie jak na późniejszym etapie rozwoju dziecka. Jak bowiem wskazuje Akademia Kolberga, muzyka uspokajająco – relaksacyjna zmniejsza napięcie mięśniowe, redukuje poziom stresu, wprowadza atmosferę relaksu. Muzyka aktywizująca z kolei wzmacnia koordynację i poczucie siły, czy poprawia rytmizację. A przede wszystkim wywołuje radość u młodszych i u starszych. Kto zna moje dziewczyny ten wie, że stanowią one żywy dowód, potwierdzający prawdziwość powyższych stwierdzeń.
Badania dotyczące korzytnego wpływu muzyki są liczne. WEDŁUG MNIE niezwykle ciekawymi są te przeprowadzone przez Brain and Creativity Institue z Uniwerystetu Południowej Kalifornii. Ich początek miał miejsce w 2012 roku, a zakończyły się pięć lat później. Wynika z nich jasno, że nawet dwuletnia nauka gry na instrumencie oraz czytania zapisów muzycznych oddziałuje na budowę mózgu. Może bowiem wpłynąć na strukturę zarówno szarej, jak i białej istoty. Jakby tego było mało, w przypadku zadań intelektualnych dochodzi u młodych muzyków do znacznie większego uaktywnienia obszarów mózgu, biorących udział w podejmowaniu decyzji czy skupianiu uwagi. Nie wspominając już o wzroście liczby połączeń neuronowych, a co za tym idzie lepszej pamięci i słuchu. Co więcej, korzystnie oddziałuje na umiejętności językowe, czytania, pisania, czy liczenia.
Muzyka na każdym kroku
Mogłoby się wydawać, że obecnie najczęściej używanym sprzętem w moim domu jest odkurzacz. Kto ma dzieci lubiące place zabaw i piaskownice ten wie, że ilością piasku zebranego z podłogi po zdjęciu butów można by było wypełnić połowę piaskownicy. Jednak zawsze i niezmiennie prawdziwymi królami elektroniki są głośnik i tablet. Tablet oczywiście odwrócony przodem do ściany, bo każdy wytrawny słuchacz wie, że muzyka jest nie do oglądania. Dodatkowo od jakiegoś czasu pierwsze skrzypce grają także i dyskotekowe światła. Dziewczyny idealnie realizują się w roli DJek, racząc domowników całym muzycznym spectrum. W efekcie tego przerabiane już były odgłosy natury, muzyka Disneya, ale i klasyczna, jak również ta z mojej młodości. Na nudę i monotonię nie ma miejsca! Wręcz przeciwnie – niekiedy czuję się jak na prawdziwej dyskotece albo weselu. Analogia oczywista – muzyka, jedzenie i napoje, a niekiedy kłótnie w tle:)
Prawdę powiedziawszy, muzyka towarzyszy dziewczynom na każdym kroku.
- Kiedy tworzą prace plastyczne, a wówczas stawiamy na spokojną, często klasyczną. Dzięki temu są w stanie wyciszyć się oraz bardziej skupić. Wartością dodaną jest oczywiście mocne poszerzenie horyzontów i swoista edukacja domowa. Bowiem poza słuchaniem utworów konkretnych kompozytorów, zwykle zapoznajemy się z daną postacią albo patrzymy jak wyglądała.
- Gdy bawią się w przydomowym ogródku lub też jadą do przedszkola. Wtedy z głośnika płyną żywsze rytmy, do których często sobie podśpiewują i ładują baterie. Tu też dbamy o wartość dodaną, np. dziewczyny uczą się angielskich słówek albo zapoznają z wykonawcami, którzy dla mnie i męża coś sobą reprezentują.
- Podczas spaceru, na którym prędzej czy później pada „mamo, nudzi mi się, może pośpiewamy”. Po czym na tapet brane są polskie szlagiery z dziecięcego uniwersum. Zauważyłam, że o ile w przedszkolach córki uczą się różnych piosenek, o tyle nie są to te, których ja się uczyłam będąc dzieckiem. Czy też, które znaliby dziadkowie. Dlatego w domu nadrabiamy te braki. Chociażby po to, aby móc pośpiewać wspólnie ze starszym pokoleniem.
- Wreszcie kiedy po prostu tańczą albo grają na instrumentach, jakie mają w swoim muzycznym koszu. Ten ostatni, to pomysł zaczerpnięty z zajęć rytmiki, na jakie chodziłam z obiema córkami, poparty uwagami założycielki Pomelody (link poniżej). Sprawdził się u nas idealnie, zwłaszcza, kiedy młodsza córka pojawiła się na świecie. I trzeba było je obie czymś zająć. Albo kiedy aura za oknem uniemożliwia wyjście z domu. Albo jako sposób na przegonienie nudy i kiepskich humorów. Bo jednak, co by nie mówić, ale „muzyka łagodzi obyczaje”. Muzykujmy więc!
GARŚĆ FAKTÓW
Dziś odsyłam Ciebie tu. Odwiedź koniecznie tę stronę, a potem proponuję zapoznać się z ofertą Pomelody. To jest taka polecajka prosto z serca. Zwłaszcza dla tych rodziców, których uszy krwawią na dźwięk kolejnych wypustów opisanych jako muzyka dedykowana dzieciom.
Moja przygoda z Pomelody zaczęła się 4 lata temu – poleciła mi ich bliska osoba (dzięki ciocia Justyna:)). I wiem, że nie tylko ja tak mam, ale niekoniecznie muszę mieć dziewczyny w aucie, żeby puścić sobie ich muzykę.