Być rodzicem to bułka z masłem? Być może takie wnioski mogą się nasuwać patrząc przez pryzmat powszechnego dostępu do specjalistów i oferowanej przez nich wiedzy. Tylko co w sytuacji, kiedy ich porady nawzajem się wykluczają. A wisienkę na torcie dokładają osoby z najbliższego otoczenia, głoszące swoje mądrości…
Wydawać by się mogło, że rola mamy czy taty w XXI wieku nie powinna przysparzać większych trudności. W końcu dzięki Internetowi zapewniony jest nieograniczony dostęp do informacji. Z kolei na księgarnianych półkach piętrzą się kolejne poradniki. A w nich najświeższe ustalenia z praktycznie każdej dziedziny związanej ze zdrowiem czy rozwojem najmłodszych. I z jednej strony faktycznie – inspiracji do tego, aby być rodzicem na medal jest aż nadto. Z drugiej jednak, wyłuskanie dla siebie wartościowych treści może stanowić nie lada wyzwanie. Jakby tego było mało, wokół nie brak jest życzliwych osób, mających zawsze w zanadrzu złotą myśl czy poradę. Taką, w odniesieniu do której nie wiadomo, czy zacząć się śmiać, czy może jednak załamać ręce. I to właśnie nad takimi mądrościami chciałabym się dziś pochylić.
Płacze? Pewnie głodne
Jak to jest być rodzicem noworodka zrozumie tylko ta / ten, kto ma to już za sobą. Wachlarz uczuć towarzyszący temu etapowi jest niebywale szeroki, mieści w sobie bowiem zarówno euforię, jak i zniechęcenie. Obie strony muszą się siebie dopiero nauczyć i poznać swoje potrzeby. A nie jest to bynajmniej droga usłana różami. Często towarzyszą jej łzy, zaś znakiem rozpoznawczym są nieprzespane noce i jedzenie posiłków o dziwnych porach. Młodzi rodzice często sami wydają się być niczym dzieci we mgle, niepewnie stawiając kroki w nowych dla siebie realiach.
Dlatego tak ważnym jest umiejętne dawanie rad świeżo upieczonym rodzicom. A najlepiej WEDŁUG MNIE jest ich nie dawać wcale, chyba że sami o nie poproszą. Nic bowiem tak nie podkopuje wiary we własną intuicję i zaufania do tego, co podpowiada instynkt, jak wyroki gości, przybyłych z wizytą do nowego członka rodziny. Zwłaszcza takich, którzy wpadną raz na jakiś czas na pół godziny. A że noworodek płacze? Powodów może być wiele, a w inny sposób nie zakomunikuje przecież swoich potrzeb. I to rodzic, nikt inny, powinien stać się ekspertem w ich rozpoznawaniu i zaspokajaniu.
Nie noś, bo przyzwyczaisz
Są dzieci, które od małego lubią leżeć w kołysce, czy później w łóżeczku. Lubią być kładzione na macie edukacyjnej, która na długie minuty je zajmuje. Co więcej, nie dokuczają im żadne przypadłości, jak kolki czy refluks. Być rodzicem takiego szkraba, to jak wygrać los na loterii. I prawdę powiedziawszy znam jedynie paru, którym tak się poszczęściło. W zdecydowanej większości są natomiast ci, których pociechy na początkowym etapie potrzebują dużej dozy noszenia, tulenia i kołysania. Bliskość jest jedynym elementem, który sprawia, że są w stanie przestać płakać albo zasnąć. Nie ma się co dziwić – w końcu przez okres ciąży były non stop noszone, bujane i kołysane w brzuchu.
Tym bardziej zastanawiającym jest, co kieruje osobami wygłaszającymi tę mądrość. Czy one zakładają, że dziecko do osiągnięcia pełnoletności będzie wymagało bycia noszonym? A z drugiej strony, jeżeli pomaga tylko noszenie, to powinno się dać dziecku wypłakać? Nie wspominając już o tym, że sami rodzice też pewnie woleliby w inny sposób spożytkować czas, aniżeli przez długie godziny chodzić po domu z maluchem w ramionach…
A gdzie ma czapeczkę?
To pytanie jest moim osobistym faworytem. Być może dlatego, że na własnej skórze doświadczyłam jego powszechności. Zgodnie z opowieściami mojej mamy, jedna z cioć czy babć, która przyjechała do małej mnie z wizytą, próbowała wmówić mamie, że powinnam mieć założoną czapeczkę. Bo na pewno jest mi zimno – w końcu urodziłam się w marcu. Na nic zdały się dojrzałe tłumaczenia, czapeczka poszła w ruch. Zaraz potem dobitnie się wszyscy wkoło przekonali (z ciocią czy babcią na czele), co sądzę o tym pomyśle. Po czym równie prędko została mi zdjęta z głowy.
Sama będąc już mamą, wielokrotnie zastanawiałam się, czy pytanie o czapeczkę podyktowane jest wyłącznie dobrostanem malucha? WEDŁUG MNIE wiele zależy od okoliczności oraz osoby, z której ust ona pada. A wówczas to rodzic powinien podjąć decyzję, czy wziąć ją sobie do serca, czy może skwitować uśmiechem i wiele mówiącym milczeniem. Niekiedy to ostatnie jest najlepszą reakcją na wywody domorosłych ekspertów. Zwłaszcza tych, którzy w ogóle nie mają dzieci. Ewentualnie tych, którzy swoje odchowali 30 lat temu i to z tego okresu czerpią wszelką wiedzę.
Jak dostanie raz czy dwa klapsa, to nic się przecież nie stanie
Najlepiej jeszcze z uzupełnieniem, że kiedyś dzieci dostawały klapsy i przeżyły albo, że świat się nie zawalił. Co najdziwniejsze, tę konkretną mądrość dość często słyszałam z ust osób będących w podobnym wieku, co ja (choć WEDŁUG MNIE trąci ona myszką jak żadna z tu przytoczonych). Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wspomniane osoby nawet w toku dalszej rozmowy zdawały się nie dostrzegać problemu. Nie zastanowiło ich, że aż do tego stopnia straciły panowanie nad sobą, że uciekły się do klapsów. Zaś moje próby zwrócenia uwagi na liczne badania, jasno pokazujące jak dużą krzywdę wyrządza się dziecku klapsami, kwitowane były pobłażliwym uśmiechem. Takim oznaczającym, że wymyślam… Ja wymyślam.
Z drugiej strony nie powinno to dziwić. Zwłaszcza patrząc na podejście do przemocy fizycznej i psychicznej, prezentowanej przez polskie społeczeństwo. Jak wynika bowiem z najnowszego komunikatu z badań CBOSu „Przemoc wobec dzieci – opinie, doświadczenia, reagowanie”, wciąż 43% respondentów jest zdania, że klaps bywa koniecznością. Oczywiście warto zauważyć, że na przestrzeni ostatnich lat wartość ta spadła o niemal połowę. Jednak wciąż wiele wody musi upłynąć…
Być rodzicem w dzisiejszych czasach wcale nie jest łatwo. Zwłaszcza mądrym i świadomym rodzicem. Jednak gra idzie o wysoką stawkę. A jeśli przy okazji ta czy inna mądrość ludowa odejdzie do lamusa – ja nie będę miała nic przeciwko. WEDŁUG MNIE wszystkim wyjdzie to na dobre.
GARŚĆ FAKTÓW
Wspominałam już wcześniej, która z mądrości jest moją ulubioną. Dlatego też w odniesieniu do niej znalazłam ciekawy wywiad, w którym specjalista w swojej dziedzinie rozstrzygnął czapeczkowy dylemat.
Z kolei z pełnym komunikatem CBOSu możesz zapoznać się pod tym linkiem.