Według mnie

bez

„Kraj lat dziecinnych…” Dla mnie to miejsce, gdzie kwitnął bez i jaśmin, i floksy. Gdzie weekendy miały smak naleśników z dżemem jabłkowym, a wakacyjne obiady – zupy owocowej i ziemniaków z koperkiem.

Świat oczami dziecka

Jest takie miejsce, do którego wracam wspomnieniami i myślami przez cały rok. Jednak maj pod tym kątem jest szczególny, bo w maju kwitnie bez. A właśnie z nim mój mały świat jest nierozerwalnie połączony. Czy to przez krzewy bzu we wszystkich odcieniach fioletu, jakie dawniej okalały pobliską kapliczkę. Bo ten świat jest naprawdę mały – zamiast kościoła jest kapliczka, nawet sklepu spożywczego w nim obecnie nie ma. Czy to przez biały bez rosnący na górce zaraz obok rozłożystego dębu. Takiego ponad stuletniego, który widać z dala – punkt orientacyjny na mapie małego świata. Tuż obok huśtawka – żadna wymyślna. Po prostu kawał deski i dwa mocne sznury. Doskonały punkt obserwacyjny na ogród, a stąd już o krok do krainy fantazji.

Zapachy dzieciństwa, czyli bez i nie tylko

Jest takie miejsce, którego znakiem charakterystycznym była Pani Walewska. Granatowy flakonik, złote napisy, profil eleganckiej damy… Używane tylko przy ważnych okazjach. Jak chociażby wyjazd do większego miasta, 20km dalej. Wyjazd, do którego było się gotowym parę godzin wcześniej niż odjeżdżał PKS. Wszystko po to, żeby się przypadkiem nie spóźnić. Potem trzeba było tylko swoje odczekać na pobliskim przystanku. Jednak to nie stanowiło większego problemu, bo czas upływał pod znakiem ludowych piosenek śpiewanych na dwa głosy.

Jest takie miejsce, które podczas letnich wycieczek rowerowych nosiło specyficzny zapach rozgrzanego powietrza, mieszaniny asfaltu i przydrożnych traw. Jedyny taki, mimo że wakacyjną porą nie raz i nie dwa bywałam poza miastem. Miejsce, które pachniało floksami, kiedy przychodziła pora ich kwitnienia. I jaśminem zaglądającym przez okno pewnego wyjątkowego pokoiku ze ścianami w kolorze kanarkowej żółci. Jedynym słusznym, koniecznie ze srebrnym wzorkiem, robionym specjalnym wałkiem z tłoczeniami. I jeszcze może anielską cierpliwością, o ile takowa może mieć zapach… Kiedyś wpadłam z koleżanką na genialny pomysł zabawy w procesję. W wyniku tego połowa kwiatów z wymuskanego, wypielęgnowanego i dopracowanego w najmniejszych detalach ogrodu zrobiła się łysa… I tylko ta anielska cierpliwość nas uratowała. Nic innego!

Te smaki

Jest takie miejsce, gdzie weekendy miały smak chleba odsmażanego w jajku albo naleśników z dżemem jabłkowym, bo inny nie był uznawany. Potem co prawda przyszła truskawkowa nowomoda, ale to właśnie ten jabłkowy zawsze wiódł prym. Podobnie jak uznawane było gotowanie tylko na kuchni kaflowej, takiej z fajerkami i opalanej drewnem lub węglem. Wakacje natomiast to były truskawki i maliny zajadane prosto z krzaka, przy akompaniamencie bocianiego klekotu. Letnie miesiące upływały też pod znakiem bułki pszennej z keczupem w ramach śniadania, zupy owocowej z ziemniakami z koperkiem i okrasą na obiad oraz makaronu odsmażanego z jajkiem z dodatkiem soli i pieprzu. Prosta kuchnia w najczystszej postaci. A jednocześnie tak smaczna jak nigdzie indziej, czy to w Polsce, czy za granicą.

„Kraj lat dziecinnych”… Magiczna kraina: idealna, pełna wspomnień o osobach, których już nie ma. Przepełniona zapachami i smakami, takimi nie do podrobienia, choćby nie wiem jak się starać… Mam głęboką nadzieję, że Ty też taką posiadasz. Albo swoje miejsce na ziemi… Miejsce, w którym budzisz się i cieszysz nadchodzącym dniem, zapominając na chwilę o codziennych troskach. Powiem więcej, WEDŁUG MNIE ważne jest, aby gdzieś czuć się sobą, tak na 100%. Móc oddychać pełną piersią albo tańczyć w deszczu, jeśli tylko ma się na to ochotę. Nie wspominając już o śmiechu. Tylko koniecznie takim, w wyniku którego pod oczami robi się panda od spływającej maskary.

bez

GARŚĆ FAKTÓW

Pewnie nie wiesz, ale miałam nauczycielkę języka angielskiego, która znała całego „Pana Tadeusza” na pamięć. I to w głównej mierze jej zasługa, że do wspomnianego dzieła podchodzę z dużym sentymentem. Zachęcam mocno do odświeżenia sobie lektury, a tutaj do przeczytania Epilog, gdzie mowa jest o kraju lat dziecinnych.

Ostatnie

randka z mężem koncert
być kobietą

RANDKA Z MĘŻEM – WARTOŚCIOWY CZAS WE DWOJE

Randka z mężem czy szerzej, drugą połówką wydaje się być czymś banalnie prostym. W końcu na początkowym etapie związek składa się jedynie z randek, co więc w tym trudnego? Wyzwania pojawiają się jednak w tak zwanym międzyczasie, kiedy wraz z relacją gromadzimy coraz większy bagaż.

kobiety nie chcą mieć dzieci - dlaczego?
być kobietą

DLACZEGO KOBIETY NIE CHCĄ MIEĆ DZIECI?

Kobiety nie chcą mieć dzieci… A to egoistki! Jeszcze pożałują, bo kto im poda szklankę wody na starość? Wielokrotnie miałam okazję czytać podobnego typu nienawistne komentarze. Szkoda tylko, że osoby, które z taką łatwością nimi szafują, nie przeznaczą równie dużo energii na poznanie przyczyn. A tych może być sporo.