Opinie ważnych dla Ciebie dorosłych, które urosły do rangi własnych przekonań o sobie. Brak przyzwolenia danego samej / samemu sobie na popełnianie błędów i ponoszenie porażek. Czyli dalsze rozważania nad skomplikowanym zagadnieniem, jakim jest samoakceptacja.
Przychodzę dziś do Ciebie z kontynuacją wpisu dotyczącego skomplikowanego zagadnienia jakim jest samoakceptacja. W poprzednim przedstawiłam główny czynnik zewnętrzny, który WEDŁUG MNIE odpowiada za utrudnioną akceptację, czyli świat wirtualny. Teraz natomiast przyszła pora na przyjrzenie się temu, co siedzi w nas.
Samoakceptacja a zakorzenione opinie innych
Będąc dzieckiem słyszał-aś/-eś opinie ważnych dla Ciebie dorosłych na swój temat. Czasem były to niewinne żarty, czasami słowa wypowiedziane w złości. A ponieważ dzieci widzą świat oczami takich właśnie ważnych dorosłych, to i w Tobie się one zagnieździły. Wraz z upływem czasu zakiełkowały i urosły do rangi własnych przekonań o sobie. Przekonań, które niekiedy bywają mocno krzywdzące i rozmijające się z prawdą. A których pozbycie się wymaga naprawdę ciężkiej pracy nad sobą.
Ja tak miałam ze śpiewaniem. Kiedy byłam mała, parę razy usłyszałam „przestań wyć”… Przez większość czasu robiłam to więc wtedy, gdy zagłuszał mnie dźwięk odkurzacza. Dopiero córki doprowadziły do swoistego przełomu. Domagały się wspólnego śpiewania i o dziwo bardzo im się podobały takie biesiady. Co zaowocowało akceptacją faktu, że zawodową piosenkarką nigdy nie będę, ale mój głos do najgorszych nie należy. I jednocześnie sprawiło, że występy wokalne wśród domowników nie przyprawiają mnie o ból brzucha.
Podobnie ma się sytuacja z opiniami dotyczącymi wyglądu. Żartobliwe „ty grubasku” czy uwagi dotyczące różnych części ciała mogą zapaść głęboko w pamięć. Na tyle głęboko, że w dorosłym życiu manifestują się w formie głosu z tyłu głowy, odżegnującego od założenia odzieży zbyt obcisłej czy w nieodpowiedniej długości. Bądź też skłaniają do noszenia określonej fryzury, maskującej bardziej lub mniej wyimaginowane mankamenty. W moim przypadku jedna niewinna z pozoru opinia na temat tego, że moje nogi nie wpisują się swoim wyglądem w kanony piękna spowodowała, że po dziś dzień nie czuję się komfortowo mając spodnie czy spódnicę przed kolano. A nawet jeśli już się przemogę i ubiorę krótszą odzież, ciągle słyszę ten głos przepełniony krytyką.
Samoakceptacja a przyzwolenie na błędy
Kolejnym czynnikiem utrudniającym samoakceptację jest WEDŁUG MNIE brak przyzwolenia danego samej / samemu sobie na popełnianie błędów. Na ponoszenie porażek, czy to w życiu zawodowym, czy prywatnym. Oraz idący w parze z tym negatywny, a wręcz karcący stosunek do siebie, kiedy już do nich dojdzie. Niewłaściwe podejście do nieomylności… Niewłaściwe podejście do błędów i porażek jako takich. Wszak stanowią one nieodłączny element każdej ludzkiej egzystencji. Są koniecznymi do odrobienia lekcjami w szkole życia. W związku z czym, nic nie przyjdzie ze wstydzenia się ich czy nieprzyznawania się do nich. O wiele lepszym rozwiązaniem natomiast wydaje się być potraktowanie ich jako czynników, które ubogacają. Które czynią Twoją i moją osobę ciekawszą i bardziej wartościową.
Podobnie jak w sztuce kintsugi, polegającej na naprawianiu wartościowych naczyń poprzez sklejanie ich odłamków laką i ozdabianiu pęknięć metalem szlachetnym. Sztuce, w której niedoskonałości traktowane są w kategoriach atutu. Bynajmniej nie przyczynku do pozbycia się przedmiotu czy traktowania go jako mniej wartościowego. Sztuce, której analogia do traktowania błędów jako elementów nieodłącznych, niezbędnych, a wręcz jako naocznych świadków minionych wydarzeń wydaje się być oczywista.
Nawiązując z kolei do wystąpienia Pana Rafała Żaka na TEDx chciałabym Ci również zwrócić uwagę na podejście do błędów, jakie dorośli stosują wobec dzieci uczących się chodzić. W omawianej sytuacji naturalnym jest, że w toku nauki upadki są nieuniknione. Byłoby wręcz nienaturalne, gdyby dziecko od razu wstało i poszło. Dlaczego by więc w podobny sposób nie spojrzeć na błędy i niepowodzenia w dorosłym życiu? Czy też ponownie posiłkując się wspomnianym wystąpieniem, traktować porażki jako niezbędny element doskonalenia. Analogicznie jak to miało miejsce w lotnictwie, które choć dziś jest najbezpieczniejszym środkiem transportu, znaczącą część wiedzy czerpie z wniosków wyciągniętych z tragicznych wydarzeń związanych z katastrofami powietrznymi.
Nie twierdzę, że samoakceptacja jest prosta. Jednak WEDŁUG MNIE zawsze można mieć z tyłu głowy poniższe słowa:
Niektóre niepowodzenia w życiu są nieuniknione. Nie da się żyć bez ponoszenia porażek w jakiejś dziedzinie, chyba że żyje się tak, jakby się w ogóle nie żyło – co z kolei stanowi porażkę na całej linii.
J. K. Rowling
GARŚĆ FAKTÓW
Więcej o samoakceptacji oraz poczuciu własnej wartości możesz przeczytać tu. WEDŁUG MNIE naprawdę warto zgłębić temat, aby poczuć się dobrze samej / samemu ze sobą. I chociaż artykuł w głównej mierze dotyczy kobiet, sądzę, że panowie także znajdą w nim coś dla siebie.
Jeśli natomiast zainteresowała Cię wzmianka o wystąpieniu Pana Rafała Żaka, zostawiam również link do całości.