Według mnie

TY PRZEKORO…

przekoro

Młodość jest fantastyczna. Człowiek żyje sobie z pewnymi ideałami, założeniami… Doskonale wie, z kim będzie dzielił życie; ma plany, gdzie będzie mieszkał. A potem? A potem też jest pięknie, choć nie zawsze zgodnie z planem. Życie – ty przekoro…

Ty przekoro – wybór życiowego partnera

Spośród wielu innych rzeczy z lat dziecinnych pamiętam, że taty często nie było. Jako żołnierz zawodowy, co chwilę jeździł na poligony albo kursy. Pomijając już drobny szczegół, że ze względu na jego szkołę, swoje początkowe lata spędziłam u naszych wschodnich sąsiadów… Biorąc pod uwagę najbliższą rodzinę z kolei, to może i nie była na drugim końcu Polski, ale w naszym mieście nikt z jej członków nie mieszkał. Z mamą nierzadko byłyśmy więc zdane same na siebie. A przypominam, że piszę o czasach bez komórek i aplikacji. Czasach, w których mocno się trzeba było nagimnastykować z połączeniem na telefon stacjonarny…

Właśnie dlatego postanowiłam za młodu, że ja nie chcę tak, że takie życie, to nie dla mnie. Takie, w którym cały ciężar dorosłości spoczywa w głównej mierze na barkach jednej osoby. Takie, gdzie dobrostan Małych Ludzi wokół Ciebie, ale też i Twój zależy w 100% od Ciebie i tylko Ciebie. Następnie poznałam swojego przyszłego męża i… tyle było z moich młodzieńczych postanowień. Okazało się bowiem, że rola Penelopy jest jak najbardziej dla mnie (o czym pisałam trochę w innym wpisie). Bo przez kolejną dekadę wspólnej drogi, rzeczywistość dzieliła się na te okresy, kiedy był w domu oraz na te, kiedy czekałam aż wróci. Czasem rozłąka trwała po 4 miesiące. Ale czekałam! Najpierw sama, a potem z córkami. Choć na tym etapie na szczęście tylko po 4 tygodnie. I ciągnęłam samodzielnie cały ten wóz zwany codziennym życiem. Niekiedy po względnie równym terenie, nierzadko z ogromnym wysiłkiem pod stromą górę. Ech… życie – ty przekoro!

Przekornie o moim mieście

Pamiętam również z późniejszych lat swoją pierwszą wizytę w Szczecinie, taką na parę dni. Przypadała akurat w podobnym okresie roku, co powstanie tego wpisu. Co więcej, zwiedzając miasto skupiałam się głównie na jego centrum. Kto był wczesną wiosną w centrum Szczecina, ten wie w czym rzecz. WEDŁUG MNIE nie mogłam poznać miasta, jakiegokolwiek miasta od mniej korzystnej strony. Dodajmy do tego jeszcze jeden element – studiowałam wówczas w Toruniu, którego Stare Miasto zostało wpisane na listę Światowego Dziedzictwo UNESCO (ponownie – kto był na toruńskiej starówce, ten wie w czym rzecz). Przeskok był naprawdę potężny. Nie może Cię więc dziwić, że po tych paru dniach postanowiłam sobie, że nigdy nie zamieszkam w stolicy Pomorza Zachodniego… Pod koniec poprzedniego roku minęło 13 lat mojego pobytu w Szczecinie. Pobytu, który należy określić mianem stałego, bo nic nie zapowiada zmian w tej materii. Ech… życie – ty przekoro!

Prawda jest też taka, że Szczecin wiele zyskuje przy bliższym poznaniu. Zwłaszcza na przestrzeni ostatnich lat zmienia się tylko na lepsze. Sama przekonuję się o tym, odwiedzając jego różne zakątki. Poza tym mój mąż, który studia w tym mieście rozpoczął bez mała 20 lat temu przyznaje, że Szczecin kiedyś a Szczecin teraz, to jak dwa różne światy. Trzeba się też nauczyć na niego patrzeć – wiedzieć na co zwrócić uwagę, a na co przymknąć oko. Pomocne w tym z kolei mogą być różne publikacje, które ukazują nieoczywiste oblicza Szczecina. Osobiście od niedawna posiadam takowe. Jako osoba pragmatycznie patrząca na kwestię prezentów, na ostatnie urodziny zażyczyłam sobie właśnie książki o takiej tematyce. Mam zamiar z ich pomocą poznać historię swojej małej ojczyzny. Zaś relację z tego przedstawiać na Instagramie (mam nadzieję, że już mnie tam odwiedził -aś / -eś).

Rodzicielskie plany – ech… przekoro

Pamiętam również z całkiem niedawnej przeszłości swoje rodzicielskie plany. Widząc poczynania innych matek i ojców ze swojego otoczenia wiedziałam, po prostu wiedziałam, że swoje dzieci wychowam zupełnie inaczej… Wiele obserwowanych rzeczy kłóciło się z moimi przekonaniami co do tego, jak w idealnym świecie powinna wyglądać sytuacja. Wystarczy wspomnieć chociażby o kwestii słodyczy w diecie najmłodszych, zasadach dotyczących tego, kto gdzie śpi, czy o momencie pojawienia się ekranów. Wszystkie te założenia były czynione z pozycji osoby bezdzietnej. Czystego jak łza teoretyka, która bladego pojęcia nie miała o tym, jak wygląda codzienność z Małym Człowiekiem. A następnie z pozycji świeżo upieczonego rodzica, któremu tylko wydaje się, że pozjadał wszelkie rozumy, bo się naczytał mądrych książek. To jest zbyt szeroki temat, nadający się na odrębny wpis, ale napiszę jedno: ech… życie – ty przekoro!

Plany i założenia dobrze mieć, bez dwóch zdań. Ale WEDŁUG MNIE warto wpoić sobie przede wszystkim zasadę, żeby nigdy nie mówić nigdy. Bo przecież:

Trudno zaplanować coś na przyszłość, kiedy przyszłość okazuje się zupełnie inna od tego, co zaplanowałeś.

Rick Yancey

Dlatego właśnie dobrze jest też od czasu do czasu zaufać biegowi zdarzeń i nie stawać okoniem wobec życia jako takiego. Mogą z tego wyniknąć piękne rzeczy! Takie, które nam samym nigdy by nie przyszły do głowy. Ja tak właśnie patrzę na to wszystko, co mnie do tej pory spotkało i spotyka. Mogę z ręką na sercu napisać, że jest pięknie! Może niekoniecznie łatwo, może i z nieoczekiwanymi zwrotami akcji, może wreszcie z chwilami zwątpienia i gorszymi momentami… Ale zdecydowanie lepszego scenariusza nie mogłabym sobie wymarzyć.

GARŚĆ FAKTÓW

O tym, jak się prezentuje relacja planów do rzeczywistości. O życiu na własnych zasadach: co to tak właściwie oznacza oraz jakie czynniki je utrudniają. To wszystko możesz przeczytać w raporcie „Życie na własnych zasadach”. Dowiesz się z niego także i tego, że 65% badanych deklaruje zadowolenie z życia. A jednocześnie, że 18% jest zupełnie odmiennego zdania. Badanie pokaże Ci również, jaka grupa wiekowa jest najbardziej zadowolona ze swojej obecnej sytuacji w relacji do oczekiwań z przeszłości. Całość raportu znajdziesz tutaj.

Ostatnie

randka z mężem koncert
być kobietą

RANDKA Z MĘŻEM – WARTOŚCIOWY CZAS WE DWOJE

Randka z mężem czy szerzej, drugą połówką wydaje się być czymś banalnie prostym. W końcu na początkowym etapie związek składa się jedynie z randek, co więc w tym trudnego? Wyzwania pojawiają się jednak w tak zwanym międzyczasie, kiedy wraz z relacją gromadzimy coraz większy bagaż.

kobiety nie chcą mieć dzieci - dlaczego?
być kobietą

DLACZEGO KOBIETY NIE CHCĄ MIEĆ DZIECI?

Kobiety nie chcą mieć dzieci… A to egoistki! Jeszcze pożałują, bo kto im poda szklankę wody na starość? Wielokrotnie miałam okazję czytać podobnego typu nienawistne komentarze. Szkoda tylko, że osoby, które z taką łatwością nimi szafują, nie przeznaczą równie dużo energii na poznanie przyczyn. A tych może być sporo.